Mam kilka zaległych wpisów, ale okres gorący i trudno zebrać potrzebne informacje, wybrać się na spokojny spacer z aparatem. Poza tym część zdjęć siedzi w komórce, a ja jako człowiek analogowy nie umiem ich wydobyć i włożyć do laptopa.
Zatem dziś będzie trochę nieformalnie, trochę bez konceptu, trochę z przypadku. Ale ciekawie?
Na początek warto włączyć sobie utwór, który jest poniżej. Trwa 12 minut, więc spokojnie doczytacie do końca.
Jak byłam mała to chodziliśmy z tatą do lasu. Z Olszynki Grochowskiej wzdłuż torów, później przez tory i czasem dochodziliśmy aż do Rembertowa. Tory są i zawsze będą dla mnie magiczne. Kocham pociągi, zapach podkładów kolejowych... Zaraz za stacją PKP Olszynka jest myjnia dla pociągów. Wyobraźcie sobie taką powiedzmy 7-latkę, która stoi zafascynowana i patrzy jak pociąg wjeżdża brudny, a wyjeżdża czysty. Z resztą, na końcu Wiatracznej jest szlaban i sypialnia dla pociągów. Uwielbiałam tamtędy chodzić na działkę dziadka (z resztą chyba jakąś taką półlegalną..."wszyscy" tam mieli działki, a to zdaje się teren PKP).
Niedawno szłam Garwolińską do końca, tam zaraz zanim się zacznie Makowska jest ciąg garaży. Nieopodal jeszcze z 15 lat temu babinka pasła kozy. Tak patrzyłam na te garaże, za nimi tory, a za nimi... góry. Tak mi się zdawało.
Powrócę do cytatu, który pojawił się tu w marcu:
"Tam był koniec. Miasto zatrzymywało się w pół kroku jak nad urwiskiem, jakby traciło oddech albo wpadało w osłupienie na widok tej przestrzeni glinianek, psich wagonów, blaszaków, torowisk i całego tego badziewnego cudu. Wszystko się urywało i zaczynało zupełnie inne" [Andziej Stasiuk, "Grochów"].
A jak pociągi, a jak tory to koniecznie z tą ścieżką dźwiękową:
Myjnia dla pociągów na Olszynce. |
Rury z ciepłą wodą. Fascynujące i niezrozumiałe. A co jakiś czas na nich małe mostki, na które chciało się tak bardzo wdrapywać. |
Takie typowo grochowskie... |
Koszmarek architektoniczny. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz