piątek, 31 października 2014

Nowe Osiedla na Chrzanowskiego o dramatycznych nazwach (Mała Praga i Praha)

Świat mi się wali. Mój świat kończył się na torach. Była ulica Chrzanowskiego wyłożona trelinką, później baza MPT i różne dziwne okołoprzemysłowe tereny, a potem tory i działki. I koniec świata. Przecież wiadomo było, że dalej już nic nie było. A nawet jeśli było to było to bardzo daleko, bardzo inaczej i bardzo nie moje.

Najpierw z niewiadomych przyczyn zaczęli zalewać trelinkę asfaltem. 123 zawsze tam zwalniał i go kołysało, a to w prawo, a to w lewo. Chodniki wymienili i nawet ścieżkę rowerową zrobili! Tylko po co? Przecież tam prawie nikt nie chodzi. Mało to miejsc, gdzie by się ścieżka naprawdę przydała?

A później już było wiadomo. Zaczęli ogradzać bazę MPT, burzyć zabudowania, robić dziurę w ziemi.

Pamięta ktoś jeszcze bazę MPT? Że był tam zbiornik wodny, chyba na wypadek pożaru, gdyby się stacja benzynowa paliła? I w tym bajorku nawet ryby pływały. Stawałam sobie na płocie, bo był taki z podmurówką i patrzyłam na te ryby. Sama albo z koleżankami, kolegami. A stację benzynową ktoś pamięta? A krany z wodą oligoceńską na przeciwko? I że obok był sklep firmowy Waltera, a w nim czekoladowe kulki w kolorowych sreberkach.
Tak, mój Grochów ginie. A może po prostu jestem już naprawdę stara, skoro mnie to kłuje w serduszko, że mi tu wybudują teraz dwa gigantyczne osiedla?

Równie emocjonalnie, połączonym z intelektualnym niesmakiem podchodzę do sprawy nazewnictwa. Otóż, deweloperzy nie kiwnęli nawet palcem, aby się dowiedzieć, gdzie te osiedla właściwie stawiają. A że Praga się teraz sprzedaje nieźle (bo taka hipsterska?) to uznali, że wymyślą dla osiedli jakieś takie zgrabne, praskie nazwy. No i co tu dużo mówić, krew mnie zalewa, bo tuż obok mojego stuprocentowo grochowskiego mieszkanka będzie Mała Praga i Praha. Tylko, że Grochów proszę Państwa, z Pragą to ma niewiele wspólnego. 
A jak jeszcze widzę to hasło: "Życie toczy się na Pradze"... Skoro na Pradze to po kija stawiacie to osiedle na Grochowie?

Tak więc przyszli, nowi, drodzy mieszkańcy osiedli z "P" w nazwie: Otóż nie będziecie mieszkać na Pradze. Będziecie mieszkać na Grochowie, cokolwiek innego byście słyszeli albo z czasem mówili. Wiedzcie, że to jest Grochów, w swojej kwintesencji.


 
Zaczerpnięte z profilu fb: "Na pohybel praskim ignorantom".
Ścieżka rowerowa na Chrzanowskiego.

Skrzyżowanie Chrzanowskiego z Wiatraczną. Dźwig buduje osiedle o nazwie-pomyłce.

Komentować nie trzeba.

Płot ogradzający dawną bazę MPT. Niedługo i tu wyrosną bloczyska. W dali widać dawną fabrykę Waltera, dziś Mieszko.

piątek, 27 czerwca 2014

Ważna sprawa: budżet partycypacyjny

Niebywała rzecz! Mieszkańcy miasta mogą zdecydować, na co zostaną wydane publiczne pieniądze. Poprzez głosowanie Warszawiacy wybiorą, czy wyremontowana będzie ulica, powstanie nowy zieleniec, a może zostaną zakupione bezpieczne zabawki na plac zabaw. Głosować można poprzez stronę internetową i w urzędach dzielnicy. Każdy może wyznaczyć 5 projektów. 

Wszystkie niezbędne szczegóły znajdują się na stronie: https://twojbudzet.um.warszawa.pl/
Głosowanie tylko do 30 czerwca!

Grochów został podzielony na kilka okręgów. Wśród projektów na uwagę (moim zdaniem) zasługują: 
- budowa ścieżki rowerowej wzdłuż Waszyngtona - od kiedy zmieniły się przepisy, rowerzyści powinni korzystać tylko z jezdni, jazda rowerem pomiędzy tramwajem a autobusem to wątpliwa przyjemność, ścieżka rowerowa jest tu niezbędna;
- uspokojenie ruchu wzdłuż tzw. małej Grochowskiej uwzględniające wyznaczenie pasa dla rowerów - na Grochowskiej podobnie jak na Waszyngtona, jest zbyt ruchliwa, aby jeździć po niej rowerem;
- kabina sanitarna w Parku Leśnika i toaleta publiczna w Parku Skaryszewskim (dwa oddzielne projekty) - co jak co, ale o tym, jak niezbędna jest toaleta w parku przekonałam się szczególnie od kiedy jestem matką;
- budowa domków dla owadów w rejonie całej dzielnicy - konieczne, aby pszczółki miały, gdzie mieszkać.

Oczywiście to subiektywny wybór. Jest wiele projektów, które mogą zainteresować mieszkańców konkretnych osiedli. Trzeba zajrzeć do wyszukiwarki i wybrać, to, czego finansowanie wydaje nam się słuszne.

Głosuj tutaj!

wtorek, 24 czerwca 2014

Gdzie wypić kawę (i coś zjeść) na Grochowie? Zieleniak na Zamienieckiej

Tak się jakoś składa, że ostatnio głównie wpisy o kawiarniach. Bynajmniej nie są to jedyne tematy, które na Grochowie mnie zajmują, ale niestety na pisanie i fotografowanie trudno znaleźć czas.
Czy Zieleniak jeszcze jest na Grochowie, czy już na Gocławiu? A może najlepiej nie używać innych określeń niż Witolin? Pomińmy szczegóły, porozmawiajmy o kawie i czy warto tam zajrzeć.


Czy ten widok to urocza agroturystyka gdzieś na mazowieckiej wsi? Ano nie, to właśnie wspomniany Zieleniak. Uroczy malutki domek został pobielony (podobno cegły były w tak złym stanie, że nie było możliwości pozostawić jego pierwotnego charakteru) i zaaranżowany na nowo. Wcześniej była tu dość mało zachęcająca pizzeria. Największą zaletą tego miejsca jest duży, przyjemnie zadrzewiony ogród. Na tyle sympatyczny, że można udawać, że nie słyszy się dobiegającego z Zamienieckiej szumu przejeżdżających samochodów.

W środku jest zielono: dosłownie i w przenośni. Mnóstwo zielonych dodatków i zielone menu. Można zjeść mniej lub bardziej roślinnie, kupić zioła w doniczkach. Uwaga tylko na napoje Pierrot. Udają, że są zdrowe, a lepiej trzymać się od nich z daleka - myśmy się nacięli. Szkoda, że właściciele nie przeczytali składu na butelce.

Mleka sojowego akurat nie było, więc jakoś przebolałam krowie. Niestety ciasta nas rozczarowały delikatnie mówiąc. Tiramisu było stare, a dwa pozostałe (jabłecznik i jogurtowe z truskawkami) do bólu zwyczajne i niczym nie ujmujące. Szkoda. Mamy jednak w planach dać temu miejscu drugą szanse i spróbować proponowanych dań - wszak pachniało zachęcająco. Pełne menu dostępne na stronie, część widoczna na zdjęciu poniżej.

Drugi żal: słabo zagospodarowany ogród. Zdaje się, że właściciele starali się ruszyć przed sezonem, ale potłuczone szkło pod huśtawką to lekka przesada. W piaskownicy braknie piachu, a zjeżdżalnia kończy się tuż przez betonową wylewką. Pod tym względem jest jeszcze dużo do zrobienia.

Potencjał ogromny, mam nadzieję, że będą się rozwijać.

W środku biało i zielono. Modne teraz meble z palet i skrzynek.

Samoobsługa. W witrynce nieszczęsne ciasta i napoje pierrot, których należy unikać jak ognia.

Ogród. Duży potencjał, dużo niedoróbek.
Przedłużony dach wielu uratuje przed letnią ulewą.

Miły detal.

piątek, 11 kwietnia 2014

Gdzie wypić kawę na Grochowie? Cafe Koza przy Serockiej 25

Jakiś miesiąc temu zauważyłam, że w nowym budynku przy Serockiej (róg Osowskiej) szykuje się nowy lokal. Niedawno byłam tam na randce z mężem, a dziś odwiedziłam to miejsce, żeby zrobić zdjęcia i spotkać koleżanki z dziećmi.

Cafe Koza - ta może nieco niefortunna nazwa wzięła się od zabytkowej kozy (rodzaju piecyka do ogrzewania domu), który jest własnością jednej z właścicielek. Dodatkowo nad barem wisi sympatyczny portret kozy, a w menu mają być dania z kozim sercem. Ot, taki koncept.


Wnętrze jest wspaniałe! Przytulne, a jednocześnie niezobowiązujące. Wykończone ze smakiem i dbałością o detale. Tu kolorowe poduszki, tam grafiki w różnokolorowych ramach, tu dywan na ścianie, tam sofa z palet. W całej różnorodności wszystko pasuje do siebie idealnie. I najmilsze zaskocznie: pokoik do zabaw dla dzieci. Z workiem sako, regałem zabawek, dywanem, książkami. Szkoda tylko, że prowadzą do niego trzy schodki, ale rozumiem, że trudno byłoby coś z tym zrobić. 

W menu oczywiście kawa, herbata, soki. Ciasta (marchewkowe, sernik, szarlotka), tarta, czasem kanapki. 

Współwłaścicielka za barem. Widoczny portret kozy.

Jest naprawdę sympatycznie, domowo, sąsiedzko, a jednocześnie gustownie i smacznie.

Gości nie brakuje. 

Grochownia dziadzieje, więc czuję, że choć mam tu trochę dalej to będę bywać częściej. Wam też polecam!

Espresso: 5zł, cappuciono: 8zł, ciasta: 5/7zł, dzbanek herbaty: 8zł.
Otwarte od 11 do 21.
Zapomniałam spytać o wi-fi. Sprawdziłam: jest.

Weryfikacja-aktualizacja (7 maj 2014): Po pierwszym zachwycie przyszedł czas spojrzeć na to miejsce z większym dystansem. Druga właścielka niestety okazała się osobą, z którą nie umiem się porozumieć. Wszelkie próby wytłumaczenia, że schodki w kąciku dla dzieci to słaby pomysł były stanowczo znoszone tym, że to jest najlepsze z możliwych rozwiązań (bo np. na bramce rzekomo starsze dzieci by się uwieszały).
Inna kwestia to wielkość porcji. Ciasta coraz cieńsze, woda w szklance nawet nie do pełna. Espresso za kwaśne jak dla mnie, a mleka sojowego nie ma i nie będzie, bo się podobno nie opłaca. W innych miejscach też się pewnie nie opłaca stąd dopłaty za nie, ale gest w stronę klienta jest.
Trochę szkoda, ale może nie ma miejsc idealnych? Może musiałabym założyć sama ;)

Za oknem ulica Serocka.

Pokoik dla dzieci.




niedziela, 9 marca 2014

Kulisy Bitwy pod Olszynką Grochowską

Podczas wczorajszego spaceru przypadkiem natknęliśmy się na kulisy Inscenizacji Bitwy pod Olszynką Grochowską. Melduję zgrupowanie wojsk w szkole przy ul. Boremlowskiej, a następnie rozjazd do domów!
Właśnie mija 183. rocznica tamtych wydarzeń.



niedziela, 23 lutego 2014

Gdzie zjeść na Grochowie(2)? Pizzeria z Nowolipek na Stanisławowskiej

Wyburzenie fabryki Cory (osobiście bardzo żałuję, że go dokonano) i postanowienie w tym miejscu małego osiedla (lub gigantycznego bloczyska, jak kto woli) oraz umieszczenie przy Terespolskiej sądu ożywiło ten kawałek Grochowa. Na tyłach osiedla TOR (o którym można przeczytać tutaj) oprócz Klubu Mamy i Taty przeniesionego z Wiatracznej ulokowała się Pizzeria z Nowolipek. Postanowiliśmy ją w końcu odwiedzić!

Niestety nie wzięłam ze sobą aparatu, a zdjęcia z telefonu pozostawiają wiele do życzenia... Recenzja pisana jednak na gorąco!

Wnętrze jest przytulne, choć nieco piwniczne. Ciężkie stoły i krzesła, meble retro, gdzieniegdzie czerwone cegły. Miłe jest, że urządzono kącik dla dzieci (stolik, dużo zabawek i książek, kredki). Jeszcze milsze jest, że kelnerka przyniosła dla córki plastikowy kubek z rurką. Na wyposażeniu znajduje się krzesełko dla młodszych dzieci. Szkoda, że w toalecie brakuje przewijaka (a zmieściłby się!).
Obsługa sympatyczna.
Sama pizza... hm... trudno mi ocenić, ponieważ była to pierwsza pizza z serem jaką jadłam od 10 miesięcy. Nie powaliła mnie na kolana, ale właściwie nie ma się do czego przyczepić. Cienkie ciasto, dużo dodatków, ciekawe kompozycje do wyboru. Cana również przystępna.
Na pewno warto tu zajrzeć.

Zdjęcie post factum.